DRAMATOPISARZ, CO POLEGŁ

DRAMATOPISARZ, CO POLEGŁ
I. DRAMATOPISARZ, CO POLEGŁ
II. MUZA I WIESZCZ ADAM
III. NAPISAŁEM DZIEŁO

(2010)
Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu
Obrońcy Ojczyzny, dwadzieścia trzy lata miał,
W wieku tym rozpoczynałem drogę do kapłaństwa,
On, do wieczności przechodził.

I-DRAMATOPISARZ, CO POLEGŁ
• DRAMATOPISARZ, CO POLEGŁ
• MICHAŁ ANIOŁ BUONARROTI

DRAMATOPISARZ, CO POLEGŁ
BÓG NIE UMARŁ
Bóg nie umarł,
Odszedłby, jeśli złorzeczyłbyś Mu,
Niesłusznie oskarżony,
Osadzony we więzieniu,
Wygnańcem w obcej ziemi,
W kajdanach na zesłaniu,
Bity i poniżany,
Upokorzony,
Powiadasz, wtedy też nie opuściłby go.

Kim są synowie tych, co zginęli,
Kim dzisiaj, wtedy przez los osieroceni?
Wypadki dziejów,
Jeden z nich przeszedł na stronę wroga,
Mordercy ojca jego, ojców ich.

Bóg nie umarł, przyglądał się jedynie temu,
Jak wielka nienawiść w nich,
Co przeciwko tobie wystąpili,
Niemu.

Bóg nie umarł, jeszcze mnie obudzi,
Nie raz jeden. 2010-11-14

DRAMATOPISARZ
Nie ma takiego kogoś, o kim opowiadano by, że jest wybitnym dramaturgiem,
Był jeden, poległ w czasie wojny, co świat ogarnęła,
Był po nim jeszcze jeden, co prawda, ale też zginął,
Uczestniczył w demonstracji, co przeciw ówczesnej władzy,
Strzelali do tłumu ci, co na ich usługach,
On był trafiony,
Zmarł w chwilę potem,
Opowiadają, co byli przy jego śmierci,
Zatem uczestniczący w tej demonstracji, że w ostatnich chwilach,
Recytował fragment napisanego przez siebie dramatu,
Prosił też Boga o to, aby oprawcy zostali ukarani,
Nie ci i o to, że odebrali mu życie,
Im wybaczył,
Ale, że katami i oprawcy swojego narodu,
Oni,
Po tym otaczający rozpoznali, że był dramatopisarzem. 2010-07-28/29

Nie przechodź obojętnie obok dramatopisarza,
Takich jak on jest niewielu,
A może nawet nie znajdziesz nikogo,
A już na pewno nikt z piszących, nie może równać się z nim,
Tym, obok którego przechodzisz,
Skalą jego talentu,
Zauważ, duma i godność w nim,
Smutek w oczach,
Ostatnie jego dzieło, zdaniem krytyki nosi znamiona dzieła genialnego,
Posiadł zdumiewającą zdolność tworzenia dzieł tej rangi,
On i nikt inny,
Takie jest powszechne zdanie krytyki,
Tych, co czytają jego dzieła,
Oglądających wystawiane jego sztuki na scenie Teatru Dramatycznego,
Nie tylko ostatnie dzieło na miano takowego zasługuje,
Nie przechodź obojętnie obok niego,
Obok dramatopisarza,
Chociaż on sam mówi, że pisze opowiadania.

Mówiąc, tworzył dramat.

Jeszcze nie raz będziesz poprawiał te swoje dzieła.

Szukam w myślach moich tego, co zaginęło,
Krzyczę nieomal,
I wciąż nie znajduję,
Jakby niczego.

JENIEC TAKIM JEST
Myśli, te, o których zapomniałeś skrzętnie są przechowywane,
W pamięci i umysłach innych,
Dlatego, tak trudno od nich się uwolnić,
Oddalić je, pozbyć się ich w sposób definitywny,
Skazać na wygnanie,
Mogą nawet pozostać,
Być, jak jeniec,
Pamiętaj i wiedz o tym, jeniec tęskni do swojej ojczyzny,
Niekiedy, udaje mu się nawet zbiec,
Powraca do swoich ziem i domostw,
Jeniec to potrafi,
Przebywanie na obczyźnie takim go uczyniło. (2010)

TAM, GDZIE ODCHODZI POETA
Czy poeta wie, że wiersze jego będą poczytne?
Zapytujesz o to,
Tego nie wiem, chociaż piszę już od dawna,
Żaden z moich wierszy nigdy nie był opublikowany,
Nie spotkał się z krytyką,
Uznaniem,
Zainteresowaniem środowiska literackiego,
Słyszałem jedynie, jak niekiedy przechodnie cytują fragmenty moich tekstów.

Czy poeta, kiedy zaczyna pisać,
Jest już poetą,
Staje się nim,
Czy też wciąż jest tylko sobą?

Tam, gdzie umiera poeta, w kraju tym, mieszkańcy odziewają się w żałobę,
Wielu z nich czyta jego poezję,
Po raz kolejny,
Niektórzy z nich po raz pierwszy,
Dziecko, zgłasza się do odpowiedzi i chce coś powiedzieć,
O nim, że czytało jego poezję i dramaty,
Inne, w tym czasie pisze coś ukradkiem na kartce papieru,
Niewielu pozostaje na fakt ten obojętnym,
Znam taki kraj, co kiedy odszedł, a wieszczem był dla narodu tego,
Dramatopisarz,
Na deskach Teatru Dramatycznego wystawiano jego sztuki,
W każdym niemal mieście, tam gdzie był teatr,
Nie raz jeden, każdego dnia nieomal,
Takim był dla narodu tego, takim naród ten go uczynił. 2010-09-29

To ja jestem autorem tego tekstu,
Tego dramatu?
Usłyszałem, w odpowiedzi.

Piszę teksty,
Jestem jedną z postaci twojego dramatu,
Usłyszał w odpowiedzi.

Piszę i nie ustaję w tym, ot, napisałem kolejny tekst,
Wczoraj, czy też jakby przed chwilą,
Czytający mówią, że to dramat. 2010-11-14

Wydaję się być bezsilny, ale to złudzenie,
Jedynie,
Bo wcale takim nie jestem,
Poznaję po tym, że jeśli napiszę jakiś tekst
Jakikolwiek,
Nie czytam go, pozostawiam, jakim jest,
A dnia następnego zauważam,
Jak przechodnie znacząco na mnie spoglądają,
I nawet nie chcą, abym im o wierszu tym opowiadał,
Jakby wiedzieli o nim już wszystko.

GENIUSZ MÓJ
Mój geniusz zawiera się w godzinie pisania i jednym dniu poprawiania tych kilku stron,
Następnego dnia poprawiam nielogiczność tekstu,
Niezgodność form to inna sprawa, to efekt uboczny pisania godzinę przed północą,
Bo jakby znikąd, zamiast od czasu pewnego ułożyć się do snu,
Nachodzi tzw. „natchnienie”,
Wysyłam ten tekst do byłej uczennicy, polonistki, aby zachwyciła się tekstem tym,
Ale po kolejnej korekcie,
Piszę, żeby jeszcze nie czytała,
Zanim nie dokonam niezbędnych poprawek,
Nie zauważyłem pewnych nieścisłości podaję, jako powód,
O nielogiczności form nie wspominam,
Wymawiam się zmęczeniem dnia,
Co wyczerpujący był,
Za późno, stało się, przeczytała. 2010-10-25

Moja natura geniuszu nie daje mi spokoju,
Co chwilę muszę coś robić,
Piszę kolejny tekst,
Gram w szachy,
Rozmawiam z samym sobą, część z tego zapisuję,
Ciekaw jestem jak oceni to ludzkość,
Kolejne pokolenia,
Czy poradzą sobie beze mnie,
Docenią mój dorobek,
Dotychczas jakoś sobie radzili,
Ta ludzkość i jej dzieje, ale co to za dzieje.

Geniusz to ja i nie ma mi podobnych,
Bo gdyby byli,
Wtedy, dzieł o takim miano byłoby więcej,
Niezliczona ilość,
A tak, jest ich zaledwie kilka,
W zasięgu mojej ręki, one. 2010-11-18

Pozostawił po sobie jedynie dzieło genialne. 2016-07-15

DZIEŁO NIEDOKOŃCZONE
• Dzieło niedokończone
• Dzieło niedokończone i muza

DZIEŁO NIEDOKOŃCZONE
Pokaż mi to, co napisałeś, dorobek twojego życia. A powiem ci, kim jesteś. A najlepiej dzieło niedokończone.

Nie mógł dokończyć dzieła, które wydawało mu się genialnym. Może zatem pozostawi je takim, jakie jest.

Co pozostanie po nim, oprócz dzieł tak wielu niezapisanych?

Co pozostanie po nim, oprócz dzieł tak wielu niedokończonych?

Tak bardzo chciałbym cię raz jeszcze spotkać. Autor, do natchnienia.

Do następnego spotkania. Autor dzieła niedokończonego do natchnienia.

Jest mi z tobą dobrze czy bez ciebie lepiej, już sam nie wiem. Natchnienie do autora, czy też autor do natchnienia. Też sam już tego nie wiem. 2010-05-31

Nie odchodź ode mnie jeszcze. Tak wiele miałem ci do powiedzenia. Zapisać słowa twoje zamierzałem. Ortografię poprawię później. Poszłaś sobie?

Czy opisywanie zdarzenia tego jest na moją miarę pojmowania rzeczy wszelakiej? Pojąć tego nie mogę. Takim chyba je pozostawię. Dzieło to. Być może zasługiwać będzie na miano dzieła genialnego. Czy tylko dlatego, bo niedokończone?

Pozostaw dzieło to, jakim jest. Jest nieukończone. Pozostaw je, jakim jest. Wydaje się, w zakończeniu czegoś brakuje. Albo, jest za wiele. O jedno zdanie. Jedną myśl. Nie zaskakuje w prostocie swojej. Takim je widzę. Pozostaw je, jakim jest.

Wydawało mi się, że dzieło, które napisałem, czegoś mu brakuje. I że należałoby coś dopisać. Coś mi jednak podpowiadało, że nie ma takiej potrzeby. Kilka razy tak się zdarzyło. Poprzestałem na tym. Bo gdybym dopisał cokolwiek, byłoby to zbyt wiele i za dużo. I głos ten odstąpił ode mnie. Zaniechałem zatem dalszych prób przekonywania głosu tego, że dziełu temu w czymś niedostaje.

Pozostawić dzieło to na pastwę losu, ot, tak i niedokończonym. Tego chcesz. Takim mam je uczynić. A co powiedzą potomni i ci, co dzieło to będą czytać? Że jest niedokończone. I to wszystko, i takim chcesz, aby było. Pozostawić je?

Niewielu rozpoznało jego geniusz. Nieliczni zdołali zrozumieć pisane przez niego teksty. Nikt dorównać skali jego talentu. Kto taki, zapytasz? Autor dzieła niedokończonego.

Jakim był ten czas, co poprawiałem raz napisane przez siebie teksty, czyniąc to niemal nieustannie. Puste linie dzieła genialnego, co niedokończone?

Odnajduje po latach teksty, co kiedyś je pisał. Czyta je raz jeszcze. Niektóre z nich są dobre. Pisane kiedyś tam w pośpiechu. Czy to przed wyjazdem z kraju. W niespokojnym czasie stanu wojennego. Na ziemi obcej. Zarzucone, bo albo zapomniał o nich, zaniechał kiedyś pisania. Ważniejsze sprawy nachodziły. Chciałby je dokończyć. Przynajmniej niektóre z nich.

Aby dzieło zasługiwało na miano niedokończonego wcale nie musi takim być. (Przecież) Może być, jakim jest teraz i we chwili owej…

Pisał teksty; żadnego z nich nie zdołał ukończyć. Bo na naród jego nachodziło kolejne nieszczęście. Wojny. Kataklizmy i doświadczenia różnorakie. Jego współplemieńców zaciągnięto w niewolę. Powróciło stamtąd niewielu. 2010-06-03

DZIEŁO NIEDOKOŃCZONE I MUZA
I cóż z tego, że dzieło to wydaje się być niedokończone; jest genialne.

Po kolejnej korekcie tekstu, nie mam już ochoty nazywać tego, co napisałem, dzieło genialne.

Pozostaw to dzieło, jakim jest. Jest niedokończone, odpowiedział. Jest genialne, muza dodała.

Znam swoją moc, wartość, zdolności i wiem, że stać mnie na napisanie dzieła o randze dzieła niedokończonego.

Och, te dzieła niedokończone. Trudno je pisać. Podobają się jednak czytającym. I tak wiele nagród, na różnego rodzaju festiwalach.

Dłużej tego nie zniosę, czyżby to koniec naszej znajomości? Tworzę jednak nadal. Na złość, czy też jak wolisz, na przekór tobie, dzieła niedokończone. Napisałem jedno, dosłownie przed chwilą.
Muszę jeszcze tylko nadać mu jakieś logiczne zakończenie.

Napisałem dzieło o randze dzieła niedokończonego. Czegoś mu brakuje. Nie wiem, doprawdy, czego? A może niech zostanie, jakim jest.

Nie zmieniaj nic i nie dopisuj, proszę. To ma być dzieło niedokończone.

To się musi zmienić. Tak dłużej nie może być. Tylko te dzieła niedokończone. Ileż można. Być może czytelnicy oczekują ode mnie czegoś więcej.

To się musi zmienić, tak nie może dłużej być. Stale tylko te dzieła niedokończone. Stać mnie na więcej. 2010-11-20

Pokaż mi dzieło swojego życia. Najlepiej dzieło niedokończone. A powiem ci, kim jesteś.

Nic bardziej trudniejszego, niż stworzyć dzieło niedokończone.

Co nobilituje najbardziej? Podnieść dzieło do rangi, dzieła niedokończonego.

Miałem inny pomysł na dokończenie tego tekstu,
Wszystko zmieniłaś,
O, nawet teraz plączę pojęcia, dokończyć dzieło, co uznane będzie, jako niedokończone,
Bez sensu, prawda?
Przecież,
Dzieło niedokończone, aby osiągnąć taką rangę, nie musi wcale być dziełem dokończonym,
Może przecież pozostać takim, jakie jest. 2010-11-19

(2010)
MICHAŁ ANIOŁ BUONARROTI
Pierwsze godziwe pieniądze na utrzymanie zarobił rzeźbiąc aniołka. To normalna droga geniuszy. Przecież na „Pieta” nikt by się od razu nie poznał, albo na posągu Davida. Powiedzieliby, że takim już były.

Oszpecony w bójce, miał złamany nos. Później instynktownie poszukiwał piękna.

Najwybitniejszy malarz, pomimo tego, iż sam siebie określał, jako rzeźbiarz. Na tym polega jego geniusz i pokora.

Zacznij dzieło na nowo. Poprzednie nie było wystarczająco genialne.

Dwukrotnie rozpoczynał malowanie fresków na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. Za pierwszym razem tynk, który nałożył, okazał się zbyt mokry. Dzieło nie spodobało się zleceniodawcy, papieżowi.
Obawiał się tylko jednego. Nie popaść w przeciętność. 2010-01-01

MICHAŁ ANIOŁ BUONARROTI, A JA. Jakie jest pomiędzy nami podobieństwo, różnica? Dzieło jego podobne mojemu?
Kiedy skończył malować freski na sklepieniu w Kaplicy Sykstyńskiej miał tyle lat, co ja, kiedy wróciłem zwycięski z Hong Kongu.

„Pieta”, podpisał on sam. Moje dzieło Matka Boża.

Zmagał się z żywiołem kamienia. Podobnie ja, przed rozpoczęciem życia zakonnego.

Chroniczny brak środków finansowych na utrzymanie. Mi też się nie przelewa.

Trwał przy swoim. Robię wszystko, aby nie popaść w przeciętność.

Nie odrywał dłuta od marmuru, pędzla od płótna. Ja wzroku od tego, co on stworzył.

Był gwałtowny i niepohamowany. Takim byłem. Teraz jestem inny.

Sprzeciwił się papieżowi. Ja… (chyba) nigdy bym tego nie zrobił/albo jeszcze nie.

Od dziecka lubił malować i znajdował w tym upodobanie. Posiadłem jedynie sztukę opisywania obrazów.

Przez całe życie pozostał samotny. Jestem zakonnikiem, składałem śluby.

Wszystko czynił na chwałę Boga. Oby i mój trud w taki był policzony.

Cierpiał biedę i niedostatek. Skąd ja to znam.

Pod koniec życia był bardzo zamożny. Nie wiem jak moje losy się potoczą.

Najwybitniejszy artysta wszechczasów. Zamilknę.

Marmur był dla niego tym, czym dla mnie kapłaństwo. 2010-01-01

MICHAŁ ANIOŁ BUONARROTI
Wszechstronny (…), był przede wszystkim rzeźbiarzem, a także architektem i poetą. (…) Leonardo czuł się odpowiedzialny tylko przed własnym geniuszem; Michał Anioł pochłonięty był troską o porządek tego świata i Kościoła katolickiego.
Autor: Michael Levey, Od Giotta do Cézanne’a. Zarys historii malarstwa zachodnioeuropejskiego, Wyd. Arkady, Warszawa 1988, tłum. Maria i Stanisław Bańkowscy, s. 106.

Prawda do kłamstwa jest podobna z twarzy. Dante

MŁODY ARTYSTA MALARZ
Wiedział, że stworzył dzieło na miarę swojego talentu,
Dlatego też,
Zamknął ją i uwięził w drewnianych ramach tego obrazu.

Zamierzał stworzyć dzieło na miarę swojego talentu,
Zamknąć ją
I uwięzić w drewnianych ramach tego obrazu.

Podobnych jem było wielu,
Nikt jednak jak on,
Potrafił zamknąć ją i uwięzić w drewnianych ramach tego obrazu.

Zapragnął spoglądać na nią,
Zamkniętą i uwięzioną w drewnianych ramach tego obrazu.

Wiedział, że malując jej obraz wyda na siebie wyrok,
Postanowił więc namalować jej portret z wyobraźni.

Wiedział, że malując jej portret wydaje na siebie wyrok.

Namalował jej portret,
A następnie zamknął ją i uwięził w drewnianych ramach tego obrazu.

Zeszli z obrazu ci wszyscy,
Których namalował i zasiedli do stołu,
Tworzyli jedną wielką rodzinę genialnego malarza,
Tylko ona pozostała w tym swoim obrazie,
Zamknięta w jego drewnianych ramach,
Prosiła o lekką narzutkę na namalowane ciało.

Zeszła z obrazu, który namalował
I podeszła do niego,
On spoglądał na nią, a ona jemu się przyglądała.

W tym, co robił odnajdywał siebie,
Spoglądał na nią,
Zamkniętą i uwięzioną w drewnianych ramach tego obrazu.

Zatęsknił za nią, kiedy powiedziała,
Że nie zejdzie do niego
Pozostanie zamknięta w drewnianych ramach tego obrazu.

W miarę jak zbliżał się do niej, zdawała się zwracać w jego stronę,
A kiedy spojrzała na niego wstrzymał oddech,
Spuściła wzrok,
Nie wiedział, co o tym sądzić,
Czy chciała pozostać uwięziona w tym obrazie,
Zamknięta w jego drewnianych ramach,
Czy też straciła już wiarę w to, że ją stamtąd uwolni?

Kiedy już skończył malować obraz,
Zeszła z tego obrazu i podeszła do niego,
Powiedziała mu coś w sekrecie,
Ciekaw jestem, co to były za słowa,
Być może podziękowała mu za to,
Że taką ją uczynił,
A następnie zamknął w drewnianych ramach tego obrazu.

Artysta malarz zapragnął mieć obraz ten na własność.
To on ten obraz namalował,
Nie zgodziła się,
Wolała pozostać w tym obrazie,
Uwięziona w jego drewnianych ramach.

Wiedział o niej więcej niż ona wiedziała o sobie,
Samej,
Przecież to on taką ją uczynił,
A następnie uwięził w drewnianych ramach tego obrazu.

Zastanawiało go, dlaczego wciąż patrzy na niego z tego obrazu
Tak się jemu przygląda,
Może nie wiedziała o tym, że to on taką ją uczynił,
A następnie zamknął i uwięził w drewnianych ramach tego obrazu.

Z obawy, że pewnego dnia będzie chciała
Opuścić go i odejść,
Uwięził ją i zamknął w drewnianych ramach tego obrazu.

Wiedział, że kiedy już namaluje jej portret,
Na nic zda się,
Zamknąć ją i uwięzić w drewnianych ramach tego obrazu.

Wiedziała, że to on taką ją uczynił,
A następnie zamknął i uwięził w drewnianych ramach tego obrazu.

Nawet nie wie o tym, że to on taką ją uczynił,
A następnie zamknął i uwięził w drewnianych ramach tego obrazu.

Namalował obraz pięknej dziewczyny,
Uśmiechnął się do niej,
Odpowiedziała mu z obrazu uśmiechem.

To wspaniałe uczucie, kiedy wiesz,
Że nikt inny, nie potrafi opisać czegoś,
Lub namalować obrazu, lepiej niźli ty.

Miara pokory geniuszu malarza? Sposób, w jaki tworzy jej portret.

Malarz spoglądał na nią przez chwilę,
Zawahał się, czy dodać jej jeszcze nieco więcej tęsknoty w jej spojrzeniu/oczach.

Malował jej portret, tej, odchodzącej od niego w dal.

Ona na tym obrazie płacze
Roni łzy,
Taka jest cena arcydzieła.

Zapragnął być tak wielkim malarzem jak on,
Zapytał go,
Jakim sposobem osiąga tak przejmującą głębię w oczach jednaj z postaci,
Na tym obrazie patrzącej w otwartą księgę,
Malarz odpowiedział, że używa do tego celu specjalnej kompozycji barw,
Kiedy raz jeszcze dokładniej przyjrzał się tej postaci zauważył,
Że efekt ten, spowodowany był/jest nie tylko kompozycją barw,
Ale także odbiciem treści tej księgi.

Skończył swoje dzieło tak jak wielu przed nim,
Nad ranem.

KIEDY SKOŃCZYŁ JUŻ MALOWAĆ OBRAZ;
Spoglądała na niego z obrazu nieco inna, niż ją namalował.

Wiedział, że malując jej portret, wyda/wydaje na siebie wyrok.

Genialny pisarz przechodząc zatrzymał się przed obrazem genialnego malarza.

Genialny malarz tworzy poemat na płótnie.

Paleta barw genialnego malarza w niczym nie przypominała kolorów dnia codziennego przygodnego przechodnia.

PEWNEGO RAZU PRZECHODZIŁ OBOK NIEJ;
Tkwiła w tym obrazie zamknięta w jego drewnianych ramach.

Nie obróciła się w jego stronę. Nawet się do niego nie uśmiechnęła.

Podała mu z obrazu swoją dłoń.

Zasmuciła się, kiedy od niej odchodził.

Przyglądała mu się uważnie.

Chciała w niego czymś rzucić, albo tak się tylko mu wydawało.

Prosiła o kolczyki, czy też bukiet kwiatów?
Już nie pamiętał.
Tak, chyba bukiet kwiatów.
Była przecież wczesna jesień.

Zapłakała, kiedy oderwał od niej wzrok.

Zapytała, czy to on zamknął ją i uwięził ją drewnianych ramach tego obrazu. (rok 2006)

Bezpodstawne są oskarżenia o moją twórczą niemoc,
Jak widzisz, muzo

II-MUZA I WIESZCZ ADAM
• MUZA I WIESZCZ ADAM
• MŁODY POCZĄTKUJĄCY LITERAT I JEGO MUZA

MUZA I WIESZCZ ADAM (2007)
Muza odchodziła od literata i opuszczała już go, a odchodząc, spojrzała raz jeszcze dyskretnie w jego stronę,
Nie ustawał w pisaniu,
Zaintrygowało to muzę i postanowiła powrócić,
Spoglądała z ukradka na to, co robi,
Czyżby wymazywał to, co przedtem napisał?
Poprawiał?
Muza pomyślała,
Nic z tego, literat kontynuował pisanie swojego dzieła,
Kolejny raz zaintrygowało to muzę,
Przecież nie oddziaływała już na literata swoim natchnieniem,
Jaka zatem jest przyczyna, że literat nie ustaje w pisaniu?
Czyżby literat nie był tym, któremu winna przekazywać swoje natchnienie?
Taka oto myśl przyszła na nią,
Usiadła naprzeciw i spoglądając z ukradła i dyskretnie na papier,
Przywołała do siebie natchnienie,
Cały czas przyglądając się temu, co pisze literat,
Napisany przez niego tekst nie odpowiadał temu, co ostatnio zsyłała na niego,
Odbiegał znacznie od jej zamysłów,
Hm, żachnęła się,
Zupełnie niepodobny do tego, co pojawiało się w jej umyśle i co przekazywała literatowi,
Co się dzieje i o co tutaj chodzi? Zapytała siebie samej,
Czyżby nadszedł kres mojego zmagania się z żywiołem słowa?
Albo, co gorsza literat wymknął się spod mojej kontroli?
Wtedy to raz jeszcze zerknęła na pisane przez niego dzieło,
Które to przedtem wydawało się jej już zakończone i za takie je uznała,
Zaczęła czytać, a były to słowa,
„Dziś dla nas w świecie nieproszonych gości…”
Postanowiła odejść i pozostawiła literata samemu sobie i z jego dziełem,
Po cóż burzyć jego świat, pomyślała,
Raz jeszcze zerknęła, bo nie dawało to jej spokoju,
A wieszcz ciągle pisał…
… Kraj lat dziecinnych, on zawsze zostanie święty i czysty jak pierwsze kochanie…”
Zatem, wieszczu Adamie, nie będę ci przeszkadzać w ukończeniu dzieła.

ELEGIA O UPADKU STAROŻYTNEJ CYWILIZACJI
Kiedy byłeś wielki i laury zdobywałeś spoglądałem na ciebie z zachwytem.
A dzisiaj wrogu mój czy też sprzymierzeńcze, bo już nie wiem, jakim mianem mogłabym ciebie nazwać, mając jeszcze w pamięci podziw dla zwycięskiej sztuki twego oręża, kiedy to nie raz naród mój w uczciwej wojnie zwyciężając, a i w niewolę zabrawszy, upokorzenia nijakiego nigdy im nie zadałeś.
Tak mawiali o tobie nasi ojcowie.
A i dnia pewnego darowałeś im wolność pozwalając powrócić w ich rodzinne strony, czyniąc przedtem bogatszymi o sztukę budowy mostów, dróg i akwenów wodnych, biegłymi w znajomości nauk ścisłych, sztuk pięknych, filozofii, poezji i dramatu.
Tak jakby broń im dając, aby już nigdy w niewolę, z której powrotu nijakiego nie byłoby, popaść nie mogli.
Powracali i ci jeszcze, które jako małe dzieci, przytulone do swoich matek tam szukające schronienia zabierałeś w nieznany świat.
A dzisiaj wrogu mój czy też sprzymierzeńcze, widząc ciebie w słabości twojej, przejść obojętnie obok ciebie niegodnym mi się wydaje. (2004)

AUTOR DZIEŁA NIEZNANY
Cóż można dopisać jeszcze do wiersza, co podpisany, jako autor nieznany,
Być może tylko rok, ale i to też najczęściej pozostaje niewiadomą,
Na lat wiele, niekiedy na zawsze,
Czy kiedykolwiek udało się odszukać, chociaż jednego z autorów wierszy,
Co podpisane, jako autor nieznany,
Opowiadań,
Kompozycji muzycznych,
Budowli okazałych,
Nie słyszałem,
Co prawda niekiedy słyszy się o takowych, że ustalono, kto jest autorem tekstu,
Twórcą dzieła, co dotychczas uchodziło za nieznane,
Po czasie jednak pewnym, kiedy dokładniej przyjrzeć się dziełu temu,
Okazywało się, że domniemywanie to jest błędne,
Dzieło to pozostawało nadal przypisane autorowi nieznanemu,
Twórcy, co nie wiadomo, kim i skąd,
I tak jakby ponad wszystkim,
On,
W tym jego siła, czy też niemoc poszukujących odpowiedzi,
Taka moc dzieła, co nieznanym?

Wydaję się być bezsilny, ale to złudzenia,
Jedynie,
Bo wcale takim nie jestem,
Poznaję to po tym, że jeśli napiszę jakiś tekst
Jakikolwiek,
Nie czytam go następnie,
I pozostawiam, jakim jest,
A dnia następnego zauważam, jak przechodnie znacząco na mnie spoglądają,
I nawet nie chcą, abym im o wierszu tym opowiadał,
Jakby wiedzieli o nim wszystko,
Skąd natchnienie i dla kogo tekst ten jest dedykowany,
Czy też chcieliby, każdy z nich, aby to dla nich był ten tekst,
A być może wiedzą już, że dla ciebie go pisałem,
Zresztą nie ma to żadnego znaczenia,
Przy innych okazjach też takimi są,
Zatem nie tylko przechodnie,
Na zgromadzeniach, sympozjach, wernisażach sztuki, też nie chcą abym przedstawiał im się,
Wypowiadał
I nawet mówił, kim jestem,
Przechodzą obok mnie jedynie,
I jakby wszystko o mnie wiedzieli, zatem co?
To, że lubię pisać i temu bez reszty się oddaję,
A to, kim jestem, czy naprawdę jest im wystarczające,
Czyżby znali mnie dobrze, i nawet lepiej, aniżeli ja sam siebie,
Co takim mnie czyni,
Moje pisanie, oddawanie się temu,
Ale czy jest to wystarczające ku temu, aby mnie rozpoznać?
Być może dla nich tak,
Wiesz o tym, że teksty, co je piszę dla ciebie są dedykowane.

WYGNAŃCEM NA SYBERII
Był na pewno w historii ziemi ktoś obdarzony większym talentem w pisaniu dramatów niż Szekspir.
Kim on był?
Być może to jeden z zesłańców dalekiej Syberii.
Był ktoś, kto mądrością swoją przewyższał greckiego filozofa Arystotelesa?
I w to też nie możemy wątpić.
A czy istniał jeszcze bardziej uzdolniony niż Juliusz Cezar strateg i obdarzony większymi zdolnościami przywódczymi, niż on, dowódca wojsk?
Ciekawe, kim on był?
Być może był to ktoś, którego, niewiele znaczący naród został przez obce i najezdne wojska w nierównej walce pokonany, a on sami, jego współplemieńcy zapędzeni w beznadziejną i haniebną niewolę.

CYTATY, MYŚLI WYBRANE.
To świetny koń, lecz ty go nie dosiądziesz. (Est equos perpulcer, sed tu uehi non potes istoc). wróżba rzymska.

Nikt nie wydaje się bardziej obcy niż ktoś, kogo się kiedyś kochało. Erich Maria Remarque

Naród najbardziej uciskany, wydaje najwspanialszych poetów. Pablo Neruda

Przeciętniactwo nie dostrzega niczego lepszego od siebie, ale talent natychmiast rozpoznaje geniusza. A.C.Doyle

Tam, gdzie brakuje słów, pojawia się teatr. Karel Capek

Oddal od siebie tych, którzy niczego cię nie uczą. sentencja chińska

Ludzie milczący to kłamcy, mów. Paul Eluard

CYTATY NIE MOJE, ZASŁYSZANE, CO POZOSTAŁY W PAMIĘCI MOJEJ.
Cóż powiecie, kiedy staniemy przed Bogiem, z jednej strony my, z drugiej wy, kaci naszych synów. Cytat zasłyszany

Postęp ludzkości nigdy nie dokonuje się za zgodą ogółu ci, którzy doznają oświecenia, muszą przez całe życie iść na przekór innym. Z filmu „1492 – Zdobycie Nowego Świata”.

Piękny wiersz znalazłem na jednym z forów literackich.
…rzemienny pas
zostawia pręgi
na chudych ramionkach
nóżkach patykowanych –
– – – – – – – – – – – – – – – –
zdrętwiały i stwardniały
zapadnięte pośladki kościste plecy

Za nic nie ubiorę
tej czerwonej sukienki
w białe groszki –
bez rękawków

Wstydzę się sińców…

Zen Szyfrin – Syberia
ta Ziemia jest cmentarzem
gęsty las nie kryje grobów
nieustępliwe są białka mogił
źrenice ich jak drzazgę
niosą obozowy numer

zapach grozy nie rozwiał się jeszcze
zwierzęta wyją niemal ludzko
a obolałe drzewa szepczą:
nie będzie nigdy tutaj raju

ciało ciało zmarznięte i rozpacz
– oto lód tej Ziemi
krew z krwi i kość z kości

Zapalmy na bezkresnych syberyjskich przestrzeniach światło. Światło naszej pamięci. (rok 2006)

MŁODY POCZĄTKUJĄCY LITERAT I JEGO MUZA (2008)
Bezpodstawne są oskarżenia o moją twórczą niemoc,
Jak widzisz, muzo.

Myślałem, że nie obchodzi już ciebie mój los,
Ty jednak wciąż dajesz o sobie znać.

Zaczytałeś się?
Nie, myślałem o tobie,
Ale ja byłam tutaj przez cały ten czas,
Przy tobie,
Nieopodal,
Blisko,
Czy to przeszkadza myśleć o tobie?
Nie.

Po tym poznał, że jest mu bliska,
Bo kiedy chciał odejść i to tylko na chwilę,
Zauważył smutek w jej oczach
Niepewność,
Może nawet strach,
Czyżby obawiała się, że może ją opuścić,
Albo, odchodząc nie zabrałby jej ze sobą, nie przywołując przedtem
Miałby pozostawić ją samą, ot tak na pastwę losu i przez niego zapomnianą?

W tym, co napisałem,
Gdyby zabrać kropki i przecinki
Wszelkie inne i pozostałe znaki,
Co pozostałoby?
Natchnienie – muza odpowiedziała,
Ono jest tam ukryte, niewidzialne na tych kartach.

Czy ona na pewno dobrze odczytuje jego myśli?

Ukrył swoje myśli w księdze,
Odgadła je.

Wokół ciebie nic, tylko pustka,
A ci to, kto?
To ludzie pozbawieni talentu, albo i głuchoniemi,
Słyszą, co prawda, ale nie potrafią zrobić z tego użytku,
Obgadują się nawzajem i ciągle mają o coś pretensję,
Do kogo i o co?
Tego nie wiem,
Wiem tylko tyle, że to, co mówią pozbawione jest sensu,
Nie układa się w logiczną całość,
A przede wszystkim w rymy, muza odpowiedziała.

On i ona, czy stanowią jedno?
Cóż za pytanie,
Przecież byli takimi, zanim jeszcze poznali się.

Czy ty w ogóle czytasz to, co ja piszę – muzo?

Czy ty w ogóle słuchasz, co do ciebie mówię – muzo?

Jak myślisz, czy ktoś pokłada we mnie jakiekolwiek nadzieje, muzo?

To wcale nie jest pisane z pietyzmem i bardzo starannie,
Ale, ot tak, jakby od niechcenia, muzo.

Jakim sposobem pisać do ciebie list?
Skoro ty i tak ich nie czytasz,
Znasz je, jak to mówisz, już na pamięć.

Notatki zapisane, ot tak na brzegach kartek,
Albo,
Pospiesznie
Od niechcenia,
Mają niekiedy wartość największą,
Sam tego doświadczam, kiedy je czytam, muzo.

Nie wszystko, co napisałem nadaje się do wyrzucenia, muzo.

Wcale takim nie jestem,
To ty,
Albo, brak ciebie, takim mnie uczynił.

Popatrz na mnie, a dowiesz się o sobie,
O wiele więcej, aniżeli wiedziałaś dotychczas.

No tak, muzo, i znów muszę przyznać ci rację.

Dokończ moje dzieło, muzo,
Albo przynajmniej pomóż mi je dokończyć.

Dokończ mojego dzieła muzo,
Ale, cóż by tam jeszcze dopisać? – muza zapytała.

Dlaczego niekiedy nakazywano mi zrozumieć tak wiele z tego, co napisali inni – muzo?

Nie odpowiadasz, kiedy do ciebie mówię,
Może nie było potrzeby, aby o tym mówić,
Być może, to wszystko jest już spisane w księgach, muzo?

Znowu nie odpowiadasz na moje pytanie,
Jesteś jakaś zadumana,
A może to tylko złudzenie,
Poszukujesz nowych rymów,
Wyszukanych i na moim poziomie,
Poziomie mojej twórczości, powiadasz na swoim?

Czy to, że powiedziałem ci, iż nie powinnaś już nigdy (więcej) ranić mnie,
Oznacza (według ciebie), że powinnaś zamilknąć?

Muza, wobec początkującego literata, który wykazuje pewną dozę talentu,
Jest niesłychanie okrutna,
Osacza go.

Młody literat spojrzał na notatki, które poczynił dnia poprzedniego,
Nie mógł się nadziwić skali talentu muzy.

Największy życiowy błąd? Nie rozpoznać swojej muzy.

Najwdzięczniejsza z niewoli?
Być więźniem swojej muzy,

Muza potrafi odgadnąć wszystkie myśli,
Zarówno te ukryte, jak i te,
Które takimi nie są,
Tylko ona tak/to potrafi.

Jeszcze jedno pytanie, zanim odejdziesz ode mnie i pójdziesz (już) sobie,
Ile to czasu jesteś już przy mnie,
Ile to daje razem dni?
Nie tylko przy tobie jestem,
Przychodzę i to nie jedynie wtedy, kiedy mnie przywołujesz,
Zostaję nawet wtedy, kiedy ty o tym nie wiesz,
Na przykład teraz, kiedy jestem przy tobie,
Tobie wydaje się, że odchodzę, albo odeszłam – młody literacie – muza odpowiedziała.

Niekiedy nie warto kontynuować pisanego dzieła/zwlekać z zakończeniem dzieła,
Na przykład teraz,
Nie pomyślałeś, aby postawić już kropkę, młody literacie?

Młody literat zwierzył się swojej muzie,
Mówiąc, że odczytał jej zamysły w utworach innych literatów,
Muza zganiła go za to, jakoby miała do czynienia z innymi autorami,
Napomniała go, aby już nigdy więcej nie dopuszczał do siebie podobnych myśli,
Nie czynił takich porównań,
Na dodatek, nie nazywał – tych piszących te teksty – literatami.

Pozostań sobą, bo i po cóż zamieniać się miejscami z kimś, kto i tak nie jest tobą,
A jedynie kolejną zdeformowaną wersją twojego zezowatego lustrzanego odbicia,
Jeżeli tego zaniedbasz, pozostaniesz jedynie w ramach obrazu,
Którego i tak nikt nie będzie chciał oglądać,
Chociażby nie wiem, ile razy był nagradzany, młody literacie.

Muza przygląda się sobie w lustrze i wygląda na to, że jest próżna,
Ale tylko wtedy, kiedy literat nie wie, co ze sobą zrobić,
Oby takich literatów było jak najmniej,
A najlepiej, aby ich nie było w ogóle,
Albo, żeby tacy nieutalentowani literaci w ogóle nie pisali.

Czy mogę coś dla ciebie jeszcze zrobić? – muza zapytała,
Tak, odpowiedział początkujący literat,
Nie zapominaj o mnie też i wtedy, kiedy będę już odbierał nagrody.

Muza jest jak ty i na twoje podobieństwo,
Spogląda na mnie bezbarwnie i jakby bez wyrazu,
Bez zainteresowania,
Tylko do czasu, kiedy sięgam po/za pióro.

Muza przygląda się temu, co robi literat,
A kiedy sięga za pióro, stara się już przy nim być,
Zatem, nie zaniedbuje go –
Skąd w ogóle te niedorzeczne zarzuty – młody literacie.

Muza jest ogromnie zdziwiona, że literat nie pokłada w niej pełni swoich możliwości,
Wypomniała mu to kilka razy,
Ostatnio to nawet całą gamę swoich pretensji ubrała w wykwintne rymy. (marzec – maj 2008)

ZATAŃCZ ZE MNĄ, MUZO.
Dlaczego tak długo ukrywałaś ją przede mną? – zapytał młody literat,
Nieprawda, wcale nie ukrywałam,
Spoglądasz na nią, jako pierwszy – jedna z muz odpowiedziała.

Dlaczego tak długo ukrywałaś się przede mną? – zapytał młody literat,
Nieprawda, wcale się nie ukrywałam,
Nie spoglądasz na mnie po raz pierwszy – muza odpowiedziała.

To ja, twoja muza – muza do literata,
Doprawdy? Nie poznałbym ciebie,
Czy byłaś u fryzjera?
Nie, kupiłam sobie tylko nowe buty.

Muza potrafi zadbać o wszystko, rymy, ilość sylab w zwrotce,
Nawet o to, aby literat w stosownej chwili sięgnął po/za pióro,
Nie jest jednak w stanie zadbać o utalentowanych recenzentów,
Ani też odważnych i przebojowych wydawców, ich zresztą też jest coraz mniej.

Muza pewnego razu uśmiała się z początkującego literata,
Spojrzała na to, co napisał dnia poprzedniego,
I nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nie chce,
Albo i nie ma odwagi,
Tekstów tych opublikować,
Wzięła te teksty i zaniosła do wydawcy,
Czytający te teksty, resztą sam wydawca też, uśmiali się z początkującego literata,
Wszyscy byli zgodni, co do tego,
Że, równie dobrze on sam mógł przedstawić wydawcy te teksty,
Wcale nie musiała tego robić w jego zastępstwie jego muza.

Nie wyrzucaj swoich zapisków
Nie pozostawiaj jakoby porzucone na ławce w parku,
Potomni nie wybaczyliby mi tego.
/Potomni ci tego nie wybaczą.
/Potomni nie wybaczyliby nam tego.

No, dzisiaj z rana byłam nieco zaganiana,
Pokaż, co napisałeś?

Czytałam twoje ostatnie teksty,
Jesteś niesamowity,
Tego się nie spodziewałam
Są jeszcze poeci utalentowani.

Chciałabym ci coś powiedzieć, albo wyznać,
Odczuwam przed tobą respekt,
Nawet mnie to nieco paraliżuje,
Muszę najpierw ochłonąć,
Ale, czy mi się uda?
Te twoje składnie, mają formę tak doskonałą.

Co za piękne strofy, nauczę się ich na pamięć, młody literacie.

Nie dokonałeś poprawek po mojej korekcie?
Nie?
To, cóż z ciebie za literat?

Poeto,
Które z twoich wyznań przez czytających są najbardziej dostrzegane?
Te, dla mnie?

Czytałam twoje ostatnie teksty,
Są bardzo dobre,
Komu je dedykowałeś?

Część geniuszu w twoich dziełach to ja,
A te pozostałe, młody literacie?

Cóż z tego, że wydaje ci się, że to nie jestem ja,
To byłam ja.

Będzie to cykl opowiadań o kimś niespełnionym,
Kimś, kto postradał swoje życie,
Z własnej winy,
Bo cóż z tego, że posiadł sztukę pisania,
Skoro zaniedbał stworzenia dzieła genialnego.

Na powrót,
Rozszalała się burza i zabrała oddaliwszy,
Zastój i stagnację,
Beznamiętność jego serca,
Znów mógł być sobą.

Chwila ulotna zatrzymała się,
Nie spojrzała na niego,
Rozejrzała się jedynie wokół siebie,
A kiedy gotowy był do drogi, aby stamtąd odejść,
Wtedy to,
Zaprosił ją do siebie,
A ona niespodziewanie stała się,
Jego kolejnym zabłąkanym rymem.

Nieopodal ciebie jest tak wiele okazji do poznania,
Siebie samego,
Nie zaniedbuj tego,
Do wygłoszenia mowy uroczystej,
Tego też nie zaniedbuj,
To nic, że początkowo będą ubrane w nieporadność,
Słowną i rozproszenie myśli,
I tak same ułożą się w logiczną całość,
Te słowa,
Albo, powrócą na należne im miejsce,
Daj im szansę,
Istnieją, jako samodzielne i od ciebie niezależne.

Nie zastanawiaj się nad tym raz jeszcze,
Po co męczysz myśli swoje,
Poukładaj je tylko,
Albo pozwól, aby powróciły do pierwotnego ładu.

Spotykał ją dosyć często,
Spotkania z nią miały charakter niezwykły,
Nic nie robiła sobie z tego, że spoglądał na nią i to nie tylko z ukradka,
Ale już zupełnie otwarcie i na przekór sobie i swoim przekonaniom,
Aż w końcu,
Spotykał ją dosyć często, teraz nieustannie.

Oddalił od siebie złudną myśl,
Czy na pewno była złudna i w niczym godna uwagi?
Przecież ledwo przemknęła mu przez myśl,
Być może nie poświęcił jej wystarczająco uwagi?
Dlatego odeszła i oddaliwszy się od niego, szuka nowego wyzwoliciela.

Bezład myśli, czy tak?
No cóż,
Widocznie niczego innego nie jest w stanie stworzyć,
Nadać temu imienia,
Pustka, czy też niemoc,
Od pewnego czasu są w nim,
Królują
Tam,
Znalazły sobie mieszkanie,
Ale, na krótko i do czasu takimi pozostaną.

Muza ma żal do literata, jak zwykle, o coś tam,
Tylko jej to przystoi.

Jesteśmy zagubieni, ale odnajdujemy się nawzajem,
Jedno bardziej, aniżeli drugie.

Cóż za spontaniczność wypowiedzi,
Sentencje jedna po drugiej, następujące,
Zapisane w logiczne rymy.

Być zagubionym, nie oznacza postradać zmysły,
Wystarczy poukładać je w logiczną całość, albo odczytać na nowo.

Sami sprawiamy, że myśli nasze są niezrozumiałe,
One wiedzą o nas o wiele więcej.

Przewyższasz mnie we wszystkim,
Nawet w spontaniczności tworzenia rymów.

Cisza, twórcza jest?
Tylko wtedy, kiedy po jednej sekwencji następuje druga,
Kolejna, odziana w rymy,
Albo, chociażby taka, jaką jest teraz.

Nawet gdybym powiedział, że podziwiam kogoś innego,
Aniżeli ona, nie uwierzy,
Taka już jest.

Jest nam dobrze i jesteśmy siebie dopełnieniem,
Moja niepohamowana chęć pisania
Twój geniusz muzy, kobiety, korekty.

Znam ją, nigdy ode mnie nie odejdzie.

Poeto,
Poznaj mnie ze swoją muzą.

Poeto,
Poznaj mnie ze swoją muzą,
W mej poezji jest ukryta.

„O miłości powiedziano już wszystko”,
Nie mów tego w obecności muzy.

Miłość można zdemaskować na wiele sposobów,
Rymując swoje uczucia,
Pisząc o swoich doznaniach,
Układając w strofy swoje myśli,
Co jeszcze?
Jest jeszcze wiele innych sposobów,
Ja też mam swój sposób, aby ją dopaść,
Czekam na nią.

Nie ma piękniejszego przynaglenia, niż to muzy,
W tym, aby pisać.

Muzo, czy mój ostatni tekst jest wystarczająco dobry?
Że co?
Podniosłaś go do rangi twojego natchnienia?

Nie wszyscy piszący mają tyle szczęścia,
Co ja,
Nie każdy z nich spotkał swoją muzę.

Chciałbym oddać tekst do druku,
Zapytuję cię,
Jak ci się wydaje,
Który z czasowników w tej zwrotce byłby lepszy,
Zdajesz się mówić, żebym nie oddawał jeszcze tekstu do publikacji?

Teraz dopiero po ukończeniu dzieła widzę jak wiele mi pomogłaś.

Chory jestem z miłości,
Nie przesadzaj, zdaje się mówić muza,
Przeziębiłeś się wychodząc z domu zbyt lekko ubranym.

Muzo,
Trzeba zapłacić podatek od nagrody.

Zauważam, że jeżeli napiszę tekst, a następnego dnia poprawię go,
Nie jest w niczym lepszy,
Przede wszystkim, nie ma w nim siły przekonywania,
Ty tak sprawiasz?
Nic nie wiedziałaś, że dokonuję korekt?

Mówisz, abym pisał dalej,
Ale, nie odchodź ode mnie, muzo.

Nie ma piękniejszego przynaglenia, aniżeli to muzy,
W tym, aby pisać.

Czy wiesz już o tym, że jesteś uznawany za genialnego pisarza,
Nie, nie wiesz jeszcze tego?
Taka jest o nas powszechna opinia.

Słowo raz wypowiedziane, trwać będzie poprzez pokolenia,
Albo, żywot ich się skończy,
Taki jest ich już los,
Przeznaczenie,
Albo, moc słów.

Aż tyle słów,
Piszesz, mówisz i odtwarzasz na nowo, przepisujesz,
A one i tak żyją swoim życiem.

Po sposobie, w jaki spojrzała na mnie odgadłem, że poszukiwała mnie,
Mówisz, odnalazłaś?

O czym myślisz, kiedy jestem już przy tobie, muzo?
Już o niczym?

Wtedy chciałem, żebyś sobie poszła,
Teraz już nie chcę,
Nawet nie myślę o tym,
Po cóż na nowo przywoływać
Przykre wspomnienia pokonywać je raz jeszcze?

Po cóż przywoływać wspomnienia lat, które minęły?
Powrócą same,
Przecież nic nie mówiły, że o nas zapomną.

Myśli, te najbardziej ukryte znajdują zawsze ujście,
Są widoczne, a najbardziej dla tych,
Przed którymi są ukrywane,
Druga natura je demaskuje.

Zamykam się już w sobie i odchodzę od swoich marzeń,
Powracają jednak do mnie nieustannie,
Nie znaczy to jednak, że takimi są, albo, że to ja takimi je uczyniłem,
One nie znają innego sposobu dotrwania do dnia jutrzejszego.

To nic, że nie słucha tego, co do niej mówię,
Widocznie jest zaczytana,
I być może na nowo odgaduje znaczenie słów, które jej napisałem.

Być więźniem to za mało, być więzionym to upokorzenie,
Nie dla poety i przez jego muzę.

Popatrz na mnie,
Przecież wcale nie odwracam się od ciebie,
To tylko tobie tak się wydaje, że od ciebie odchodzę,
To, co widzisz to tylko twoje lustrzane odbicie, muza zawyrokowała.

Myśli, to nie wszystko, należy jeszcze posiąść umiejętność,
Odgadnięcia ich ukrytego sensu,
Dopiero wtedy mają znaczenie.

Teraz wiem jak odkryć myśli moje,
Nie należy wyprzedzać ich w zapisywaniu na papierze,
Albo i na odwrót. Już sam nie wiem.

Już teraz wiem, jak ukryć swoje myśli,
Należy je zapisać.

Spotkajmy się na rozdrożach dróg,
Ty pójdź tą właściwą,
Ja poszukam innej,
Być może będzie pobłądzona, ale w końcu doprowadzi mnie do ciebie.

Jeżeli rozglądając się wokół dostrzegasz o wiele więcej
Niż inni, albo więcej z tego, co dostrzegalne,
Oznacza to, że jesteś spostrzegawczy, albo dramatopisarzem.

Powódź i pożar wszystko mu zabrały,
Pozostała tylko pasja tworzenia.

Niemożność, to jedynie jedna z form i wcale nie ta ostateczna,
Napisania dzieła.

Czy jest ktoś taki, kto dopełniałby mnie bardziej aniżeli ty?
Kto to jest?
Nie znam nikogo takiego,
A jeżeli jest to, kim on jest?
Twój geniusz mnie dopełnia, ale to za mało,
Gdzie odwaga tworzenia,
Spontaniczność rymów,
Treść,
Co przyozdabia moje myśli i jest ponad nimi,
Czyni je zrozumiałymi,
Czy ty masz nad nimi władzę?
Nic nie mówisz, musisz zatem tym kimś być,
Przecież nie kłamiesz,
Znam ciebie zbyt dobrze,
Twoją zdolność utrwalania moich myśli
Zapisywanie ich w rymy,
Powiadasz, że jedynie układania ich w sposób,
W jaki powinny po sobie następować? (marzec – maj 2008)

2005-2016
III-NAPISAŁEM DZIEŁO
• NAPISAŁEM DZIEŁO
• KTO DAŁ MI TAKIE ZDOLNOŚCI, TALENT?
• OPOWIADANIA O GENIALNYM ARTYŚCIE
• WYSZEDŁ NA SCENĘ MÓWIĄC
• NIE SZARP TEGO DZIECKA

NAPISAŁEM DZIEŁO
Napisałem dzieło,
Jest genialne,
Nie jest to, co prawda dzieło mojego życia, ale jest genialne.

Napisałem tekst,
Krótki,
Zaledwie stron kilka, za to genialny.

Obraz ten, co namalowałem ostatnio,
Jest genialny,
Ten, zapisany na planie pięciolinii. 2010-10-28

Dojrzewam, jako człowiek, nie mogę już nic napisać.
Na spotkaniu z okazji 30 lat od matury, moja wychowawczyni zapytała; ile z tych 5 tysięcy stron, co napisałeś, nadaje się do druku. Odpowiedziałem, dwadzieścia. Nie. Pięć. Tekstów, odpowiedziała.

Podszedł do mnie ktoś, prosząc o autograf do mojej najnowszej książki. Nie ja jestem autorem. Ja jedynie ten tekst napisałem. Od chwili oddania do druku, tekst, książka, publikacja, jakkolwiek to nazwiesz, jest własnością czytających, ludzkości – odpowiedziałem. (2016-08-27)

OBRAZ TEN
Obraz ten, co namalowałem ostatnio,
Jest genialny,
Ten, zapisany na planie pięciolinii.

Odszedłem na chwilę od pisania kolejnych życzeń,
Świątecznych,
Powróciłem z pomysłem napisania dramatu. 2017-01-07

KTO DAŁ MI TAKIE ZDOLNOŚCI, TALENT?
I o tym, że nie jestem doskonały też wiedziałem,
I już od dawna,
Od czasu, kiedy będąc jeszcze, jako dziecko, usiłowałem wejść na drzewo
A nie udało mi się to,
Moi najbliżsi pocieszali mnie w mojej słabości,
Dodawali otuchy,
Nadziei,
Po raz kolejny zdałem sobie sprawę z mojej niewystarczalności,
Kiedy po wygranym meczu, odniosłem wrażenie, że byłem jednak najsłabszym graczem w drużynie,
Nikt mi tego nie wypomniał, a może tylko tak mi się wydawało?
Wystawiony zostałem do składu na następne spotkanie,
I to na tej samej pozycji, co poprzednio i w tym samym stroju,
I byłem jednym z głównych bohaterów meczu,
Strzeliłem zwycięską bramkę,
Dziękowano mi, poklepywano mnie po ramieniu,
Podziwiano, zyskałem ogromny szacunek w grupie,
Bardzo mnie to cieszyło, że mogłem być im przydatny, kto dał mi tę zdolność i umiejętności, talent? 2010

PROSZĘ PODPISAĆ, JAKO „AUTOR NIEZNANY”. Czy pan jest autorem tego tekstu? Tak. Chcielibyśmy wystawić tę sztukę w teatrze. Potrzebna jest pana zgoda. Wyrażam zgodę. Proszę podpisać ten dokument. Teraz jest mecz koszykówki. Mecz jeszcze się nie rozpoczął. Dla mnie rozpoczyna się w chwili wyjścia zawodniczek na parkiet, na rozgrzewkę. Kończy, zejściem ostatniej grającej do szatni. Co z wynagrodzeniem? Proszę podpisać, „autor nieznany”. Zgromadzonym na widowni powiedzieć, że znalazła pani ten tekst porzucony, pozostawiony niejako na ławce, w parku. (miało to miejsce na Chwiałka, na meczu koszykówki MUKS. Wyraziłem zgodę na wystawienie w teatrze, „Dziewczyna na ławce w parku”.)

PROROK I DRAMAT
Gdzie miejsce twoje, proroku? Na scenie Teatru Dramatycznego. W grających, co odtwarzają zapisane przeze mnie dialogi. W sekwencji aktora doskonałego.

Każde pokolenie inaczej odbiera napisany dramat.

POPRAWIAM TEKST
Na czym polega przewaga piszącego teksty, dramaty i opowiadania nad rozwiązującym zadanie matematyczne. Polega na tym, że to, co napisze, można poprawiać, niekiedy nawet nieustannie, nadawać inny kształt i formę wyrazu, ulepszać, czynić doskonalszym, bardziej przejmującym. Jakkolwiek to nazwiemy. Stanie się piękniejszy i bardziej okazały. Choć niekiedy niekoniecznie. Nie raz przekonałem się, że pierwsza forma, zatem pierwsza myśl jest najtrafniejsza, a zdjęcie zrobione przypadkowo jest najlepsze. Nie o tym jednak chcę mówić. Natomiast wyniku rozwiązanego zadania matematycznego nie można poprawić, zmienić, ulepszyć. W odpowiedzi tym, którzy to wszem i wobec głoszą opinie o wyższości umysłów ścisłych nad literatami, humanistami; też nade mną.
Poprawiam nieustannie napisany tekst, podobno dramat, a tekst i tak nie staje się lepszy. Zdania są jedynie krótsze.
Wiele z tekstów odrzuconych uprzednio okazuje się są bardzo dobre. No może inaczej, niezłe. Wcale nie takie złe.

REFLEKSJE PO REKOLEKCJACH KAPŁAŃSKICH 2006 W KODNIU
Po co raz jeszcze czytasz tę samą opowieść,
Po co raz jeszcze powtarzasz tę samą historię,
Czyżbyś zapomniał, że już raz mi ją opowiadałeś?
No tak, ale to było wczoraj,
Kiedy opowiadałem ci ją,
Tę opowieść,
Była to zupełnie inna historia,
Choć ubrana w te same słowa,
Ta, którą opowiadam dzisiaj,
Pozbawiona jest wszelakich znaków przestankowych,
Nie ma w niej, kropek, przecinków, nawiasów,
Znaków zapytania,
Jedynie litery,
A zatem, być może treść i znaczenie tej historii,
Jest zupełnie inna od tej, którą opowiadałem ci wczoraj.

Brak mi wody, duszę się z pragnienia,
I nie wiem, czy zaradzę temu,
Czy jest jakaś pomoc,
Albo i ratunek dla mnie,
A może już nie ma…?

Tak wielu mądrych ludzi wokół mnie,
Pomyślałem, kiedy rozejrzałem się wokół siebie,
Tak niewielu mądrych ludzi wokół mnie,
Pomyślałem,
Kiedy zamieniłem z kilkoma z nich po kilka zdań.

NAJBARDZIEJ PRZEJMUJĄCY WIDOK
Najbardziej przejmujący widok, jakiego zaznałeś ostatnio,
Dziewczynka,
Zatem dziecko siedzące w ławce z piórem w ręku,
Zeszyt rozłożony, książka przed nią,
Dziecko gotowe do przyjęcia nauk,
Zaradź temu.

Dzieło genialne to Pieta, autorstwa Michelangelo Buonarroti. Wszystkie inne dzieła sztuki, to nic innego jak odwzorowanie tendencji i norm artystycznych obowiązujących w danej epoce/danej epoki.

Dziwne uczucie. Stałem nad brzegiem rzeki Niemen. Ta rzeka spływa tęsknotą krwi. Mówi na podobieństwo jak jeniec; zabierz mnie stąd.

Jeżeli nakazałeś dziecku położyć jakiś przedmiot na pewnym miejscu, ono zrobi inaczej. Położy je na innym miejscu. Dziecko testuje ciebie. Twoje reakcje. Sprawdza, co jest dla ciebie ważniejsze, ta rzecz czy ono. To, co ty powiedziałeś, zatem ty sam dla siebie, czy ono. Dziecko jest wytrawnym psychologiem.

Malarstwo polskie; odzwierciedlenie rzeczywistości. Zachodnie; interpretacja. (październik-listopad 2016)

OPOWIADANIA O GENIALNYM ARTYŚCIE
Spoglądałem na kogoś, kto szedł w deszczu. Nie miał parasola, nawet płaszcza przeciwdeszczowego na sobie. Mókł. Wydawał się ponad to być opuszczony. Trzymał pod ręku torbę, a w niej namalowane przez siebie obrazy. Szedł od strony wzgórz, tam lasy i pola uprawne, co się rozpościerają. Podszedłem do niego pytając, dlaczego moknie? Odpowiedział, że zaskoczył go ten deszcz. Kiedy rano wychodziłem w plener, nic nie zapowiadało takiej pogody. Nie wziąłem ze sobą parasola, przyznał. Chciałbym uchronić te obrazy, co je namalowałeś przed zniszczeniem, zaproponowałem. Są już niemal całkowicie zniszczone przez deszcz. Farba spłynęła z płótna. Obejrzyj się za siebie i zauważ to. Droga wydaje się być nasiąknięta gamą kolorów, co spłynęły z obrazu, przyznałem. Widzisz te dzieci, co biegną za nami i jak temu się przyglądają. Myślą, że deszcz drogę taką uczynił. Nie widziały czegoś podobnego. Chcesz ciągle jeszcze te obrazy? Chciałbyś, jak to powiedziałeś, uchronić je przed zniszczeniem? Powiedział, uśmiechnął się i poszedł dalej.
Motto: Być może w niejednym z tych dzieci idących drogą, po której spływa gama barw rodzi się pragnienie zostać artystą. 2010-01-11

WYSZEDŁ NA SCENĘ MÓWIĄC, że przedstawienie dzisiejszego wieczoru nie odbędzie się.
Jeden z aktorów zasłabł, inny źle się poczuł, a kolejny, przyprawiony o boleści.
Kilku innych podjęło decyzję o zmianie miejsca pracy.
Nie chcą występować już na deskach tego teatru.
Nie byli to jednak aktorzy wybitni, żaden z nich nie zagrał roli pierwszoplanowej, a swojej w ten sposób, żeby utkwiła w pamięci widzów.
Zapominali niekiedy swoich sekwencji w czasie trwania przedstawienia.
Posypała się nam grupa teatralna, zażartował.
Zrobił to tak sugestywnie, że zasiadający na widowni domniemywali, że to początek wystawianej sztuki.
Kiedy zorientowali się, że to jednak prawda i że dzisiejszego wieczoru nie będzie wystawiane przedstawienie, poprosili, żeby pozostał na scenie.
Odpowiedział, że nie jest to przedstawienie jednego aktora i nie taki spektakl był przewidziany na dzisiejszy wieczór.
Z całej grupy teatralnej tych, co mogli wyjść na scenę i zagrać ostałem się tylko ja.
Nie przeszkadza nam to, odpowiedziano mu.
Prosimy o jakąkolwiek sekwencję, doszło do niego z widowni.
Nie pamiętał w stopniu wystarczającym żadnej z nich, bo dotychczas w czasie swojej kariery aktorskiej grywał role jedynie drugoplanowe, a niekiedy nawet statystów.
Ostałem się tylko ja, jeden tego wieczoru, jak rozbitek na morzu, albo ocalały po bitwie, przekonywał.
Domniemywał, że nie będą nalegać, aby pozostał na scenie.
Zasiadający na widowni jednak, domniemając, że rozpoczyna tymi słowy sekwencję aktora doskonałego, pozostali siedzący, oczekując kolejnych wersetów tekstu.
Wtedy, jakby znikąd naszło na niego natchnienie.
Zaczął opowiadać o bitwie, co ku obronie granic i godności swojego narodu.
O burzy na morzu, co naszła jakby znikąd i zniszczyła okręt.
Ja się tylko ostałem.
Jestem rozbitkiem, ocalałym z bitwy.
I tym sposobem upłynął czas, sztuki, co miała być wystawiana; dwie godziny.
Widownia nie biła brawo, aktor nie był wywoływany ponownie na scenę.
Aktor ten, co dotychczas grywał role jedynie epizodyczne, a niekiedy nawet statystę, okazał się być bardzo zręczny we władaniu słowem.
Objawił się niezwykły talent dramatyczny, napisały nazajutrz wszystkie lokalne dzienniki.
Stał się ulubieńcem mieszkańców tego miasta.
Pewnego razu w mieście tym wybuchła zaraza.
Jedynie on nie uląkł się jej.
Zbliżał się do dotkniętych chorobą.
Opiekował się nimi, przynosił żywność, dostarczał wodę.
Zginął kilka lat później, kiedy wróg najechał terytorium jego państwa i wtargnął do tego miasta.
Powiadają, że dosięgła go przypadkowa kula.
Inni, że to nieprawda, że nie zginął.
Podobno podzielił los jak wielu innych z jego narodu.
Siłą został zaciągnięty do obozu koncentracyjnego i tam pozostawał przez lat kilka.
Podobno ocalał.
Nie był już na scenie.
Tam nie było dla niego miejsca.
Pisał dramaty.
Opisał nawet swoje ocalenie i to, jakim czas ten, zniewolenia był.
Sztuka była wystawiana niemal na wszystkich scenach teatrów dramatycznych.
Nie ma jednak całkowitej pewności, czy to on, ten sam, co wtedy aktor, teraz dramatopisarz.
Pisze pod innym nazwiskiem.
Powiadają, że to jednak ta sama osoba.
Widywany był ponoć w mieście tym na widowni Teatru Dramatycznego. 2010-02-08
2010-02-08
Motto: Tak, to prawda, siadał obok mnie.
Opowiadał, że pewnego razu jednemu ze strażników obozowych powiedział, że jest aktorem dramatycznym i grał w teatrze jedną z ról w „Fauście”.
On wtedy wyprowadził go poza bramy obozu.

Najbardziej przejmujące słowa do umierającego, kogoś na łożu śmierci, kogoś, kto życie spędził na deskach Teatru Dramatycznego. Wieczorem spektakl, wszystkie bilety wyprzedane.

Nakładano na jego ręce coraz to bardziej wymyślne węzły i kajdany. Pomimo tego i tak pisał coraz to piękniejsze treny i opowiadania, dramaty. Albo. Jego dłonie skrępowane były wymyślną kombinacją węzłów. A przede wszystkim pozostawał zakuty w kajdany. Może to dlatego pisał tak piękne treny i opowiadania, dramaty. 2010-02-12
Motto: Jedynie to, co naznaczone cierpieniem ma wartość.

Był na pewno w historii ktoś obdarzony większym talentem w pisaniu dramatów, niż Szekspir. Kim on był? Być może to jeden z zesłańców dalekiej Syberii. Był ktoś, kto mądrością przewyższał greckiego filozofa Arystotelesa? W to też nie możemy wątpić. Czy był bardziej uzdolniony niż Juliusz Cezar, Alexander Wielki strateg i obdarzony większymi zdolnościami przywódczymi, niż oni, dowódca wojsk? Ciekawe, kim był? Być może to ktoś, którego, niewiele znaczący naród został przez obce i najezdne wojska w nierównej walce pokonany, a on sami, jego współplemieńcy zapędzeni w beznadziejną i haniebną niewolę.
Motto: Ilu takich z mojego, twojego narodu?

AKTOR
Udało mu się raz jeszcze zagrać tę rolę po mistrzowsku.
A kiedy schodził ze sceny oklaskom nie było końca.
Aplauz niekończący się.
Wrócił raz jeszcze, ale on sam, nikt inny nie poszedł za nim, z grupy teatralnej.
Widownia na jego widok przestała klaskać.
Usiedli i zamilkli.
Chcieli, aby raz jeszcze wygłosił sekwencję aktora doskonałego.
„Tym razem bez suflera”.
Odezwał się głos jeden z widowni.
Rozpoznał ten głos, był to ten sam, co wtedy w Betanii.
„Po cóż marnowanie tego olejku”.
Raz jeszcze pod krzyżem, „Jeśli jesteś Synem Bożym zejdź z krzyża”.
Nie wiedział o tym, głos ten, że aktor ten był już na scenie Teatru Dramatycznego. 2010-02-08

POETA
Nakładano mu na ręce coraz to bardziej wymyślne węzły i kajdany,
Pomimo tego i tak pisał coraz to piękniejsze treny i opowiadania,
Dramaty. 2010-02-11

Spoglądał na niewolników jak prowadzeni w zorganizowanym szeregu,
Pochodzie,
I na swoje skrępowane kajdanami dłonie.

Jego dłonie skrępowane były wymyślną kombinacją węzłów,
A przede wszystkim pozostawały zakute w kajdany,
Może to właśnie dlatego pisał tak piękne treny i opowiadania, dramaty. 2010-02-12

Obraz ten
Obraz ten, co namalowałem ostatnio,
Jest genialny,
Ten, zapisany na planie pięciolinii.

Odszedłem na chwilę od pisania kolejnych życzeń,
Świątecznych,
Powróciłem z pomysłem napisania dramatu. 2017-01-07

Kto dał mi takie zdolności, talent?
I o tym, że nie jestem doskonały też wiedziałem,
I już od dawna,
Od czasu, kiedy będąc jeszcze, jako dziecko, usiłowałem wejść na drzewo
A nie udało mi się to,
Moi najbliżsi pocieszali mnie w mojej słabości,
Dodawali otuchy,
Nadziei,
Po raz kolejny zdałem sobie sprawę z mojej niewystarczalności,
Kiedy po wygranym meczu, odniosłem wrażenie, że byłem jednak najsłabszym graczem w drużynie,
Nikt mi tego nie wypomniał, a może tylko tak mi się wydawało?
Wystawiony zostałem do składu na następne spotkanie,
I to na tej samej pozycji, co poprzednio i w tym samym stroju,
I byłem jednym z głównych bohaterów meczu,
Strzeliłem zwycięską bramkę,
Dziękowano mi, poklepywano mnie po ramieniu,
Podziwiano, zyskałem ogromny szacunek w grupie,
Bardzo mnie to cieszyło, że mogłem być im przydatny, kto dał mi tę zdolność i umiejętności, talent? 2010

ZARZUTY NIEUSTANNE MUZY
Żadnego z tekstów, co tobie dedykowałem, nie było potrzeby poprawiać.

Już nie wiem, czym to twoje pisanie; żonglowanie słowem, krzyk rozpaczy. A może dopominanie się. Ale, o co?

Wszystko, co było dotychczas odeszło. Nawe natchnienie. Pozostał jedynie głód pisania.

Cokolwiek napiszę, pozostanie z tego niewiele. Krytycy zaliczą tekst ten do jakiejś tam formy literackiej, gatunku. Powiedzą, że widzą w nim naleciałości twórczości tego, albo tamtego lub jeszcze innego literata. Przytoczą nawet ich imiona, które i tak nic mi nie mówią. Tak naprawdę skarżę się i to nawet nie wiem, komu na los swój. Na to, że odeszło ode mnie natchnienie i coś, czego doznawałem jakiś czas temu, tej nieskrępowanej łatwości w pisaniu tekstów. Przelewaniu na papier myśli moich. Robiłem przy tym pamiętam wiele błędów, bo myśl wyprzedzała dłoń w pisaniu. A po to tylko, aby uwiecznić kolejną nachodzącą mnie myśl i aby nie uleciała i to bezpowrotnie. O znowu te same błędy. Zatem być może ta łatwość nie odeszła, a przejawia się jeno w innej formie. Ciekaw jestem, do jakiej grupy tekstów krytycy tym razem zaliczą to, co napisałem. Z mojej strony chciałem tylko powiedzieć, że ostatnio idzie mi coraz trudniej. Zatem i gorzej, aniżeli jakiś czas temu. Skarżę się na tylko na los swój. Być może takie jest przeznaczenie piszących teksty. W tym, to znaczy moim przypadku, literata.

Ciekaw jestem, kiedy w końcu uwolnię się od tego syndromu, który krytyka określa, czy definiuje, jako „dzieło genialne”. Cokolwiek napiszę, określają to takim mianem. A moim zamysłem jest napisać jeno sztukę teatralną i to najlepiej taką, którą aktorzy teatru dramatycznego chcieliby wystawić na deskach w swoim Teatrze Dramatycznym.

Najbardziej przejmujące słowa do umierającego, kogoś na łożu śmierci, kogoś, kto życie spędził na deskach Teatru Dramatycznego. Wieczorem spektakl, wszystkie bilety wyprzedane.

Może lepiej jest, jak to się zdarzyło w przypadku twojej „kariery literackiej” i jak jest teraz. Byłoby gorzej, gdybyś przez lata był w ogniu krytyki, albo jeszcze coś gorszego przydarzyłoby ci się. Byłbyś przez krytykę zupełnie pominięty.

Najważniejsza umiejętność w przypadku literata? Podobnie jak proroka. Oczekiwać na swój czas.

KILKA SŁÓW O ORTOGRAFII
Cały czas myślę o tobie. Dziękuję, muza odpowiedziała. Nie o tobie, odparł literat. Myślałem o ortografii.

Nie mogę ciebie już, nie wiem, zrozumieć, pojąć?

Ortografia jest jak moja żona. Nie chce się do niczego nagiąć, ani dostosować. Zmienić, już nie wspominam.

Nie mogłem pojąć jedynie dwóch rzeczy w moim życiu. Mojej żony i zasad ortografii.

Kiedyś, mówi moja siostra, jeżeli czegoś w szkole nie umiałeś otrzymywałeś ocenę niedostateczną. Nie mówiłeś o tym nikomu i punktem honoru było jak najszybciej temu zaradzić. Dyrektor w pracy musiał się wykazać umiejętnościami, kompetencją i przedstawić dyplom. Teraz są już młodsi, nowe pokolenie, mówi. Przyszedł na pierwsze spotkanie i przedstawił zaświadczenie, że nie umie tego i tego. Jest dyslektykiem, i coś tam jeszcze. Były jeszcze dwa zaświadczenia o jakiejś ułomności. Nie zapamiętałem. W moich latach czegoś takiego nie było i nazwy te mi się nie trzymają. 2017-01-14

NIE SZARP TEGO DZIECKA
Dlaczego szarpiesz to dziecko?
Ono chce coś powiedzieć,
Być może to kot, co zaplątany w szuwarach,
Pomóc jemu chce,
Ptak, co w potrzask wpadł,
Uwolni go,
Tonącemu z pomocą przyjdzie,
Pójdzie uwolnić zabranego w niewolę jeńca,
Z twojego,
Jego narodu,
Nie szarp tego dziecka.

Nie szarp tego dziecka,
Ono ma swój świat,
Wie gdzie winno pójść,
Być może teraz przywołuje go do siebie Bóg.

Nie dziw się, że dziecko stoi i przygląda się czemuś,
Być może mówi do niego teraz Bóg.

Nie dziw się, że dziecko spogląda na ciebie i jest zdziwione,
Być może nie może nadziwić się, że nie mówisz do niego, jak do dziecka.
Albo…
Nie dziw się, że dziecko spogląda na ciebie i jest zdziwione,
Być może nie może nadziwić się, że nie mówisz do niego,
Jak do kogoś dorosłego,
Dziecko jak nikt inny, chciałoby być już dorosłym,
I to nie wcale dlatego, że nie lubi swojego dzieciństwa,
Już teraz wie, że kiedyś kimś takim będzie. 2010-09-07

OPOWIADANIA O LUSTRZE
Spoglądam w lustro obojętnie,
Tam tylko ja, żadnego zagrożenia,
Nadziei na poprawę swojego losu,
Przeznaczenia,
Jaki to dobry wynalazek, lustro.

Lustro; tylko tam czuję się bezpieczny.
Lustro, dodaje mi pewności siebie.

Pewnego razu podszedłem bliżej niego,
Aniżeli zwykłem to czynić dotychczas,
Nie zareagował,
Pozostał taki sam,
Zaniechałem takowej śmiałości od czasu tego,
Po co go niepokoić,
Tego po tamtej stronie,
W lustrze. 2010-09-01
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE: AUTOR I OPRACOWANIE – MAREK MULARCZYK

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.